Przeskocz do treści

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Wieczerza.jpg

W dniu pamiątki ustanowienia sakramentu Kapłaństwa, życzę Wam, Drodzy Duszpasterze, by codziennie Duch Święty Wam towarzyszył i uzdalniał Was do tego, by żyjąc z wiernymi w różnych wspólnotach, być z nimi braćmi a dla nich służąc – prezbiterami!

Zbigniew Stachurski z małżonką Elżbietą i synem Marcinem

Wielki Czwartek, dnia 28 marca 2024 roku

Czytanie z Drugiej Księgi Kronik (2 Krn 36, 14-16. 19-23)

Wszyscy naczelnicy Judy, kapłani i lud mnożyli nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich i bezczeszcząc świątynię, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Pan, Bóg ich ojców, bez ustanku wysyłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem. Oni jednak szydzili z Bożych wysłanników, lekceważyli ich słowa i wyśmiewali się z Jego proroków, aż wzmógł się gniew Pana na swój naród do tego stopnia, iż nie było już ratunku.

Spalili też Chaldejczycy świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili i wzięli się do niszczenia wszystkich kosztownych sprzętów. Ocalałą spod miecza resztę król uprowadził na wygnanie do Babilonu i stali się niewolnikami jego i jego synów, aż do nadejścia panowania perskiego. I tak się spełniło słowo Pańskie wypowiedziane przez usta Jeremiasza: «Dokąd kraj nie dopełni swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat».

Aby się spełniło słowo Pańskie z ust Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, tak iż obwieścił on również na piśmie w całym państwie swoim, co następuje: «Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, w Judzie. Jeśli ktoś z was jest z całego ludu Jego, to niech Bóg jego będzie z nim, a niech idzie!» Oto Słowo Boże!

Dzisiaj, podobnie jak uczony w Piśmie Nikodem, pytam się Jezusa, potajemnie, w myślach, dlaczego dzisiaj nasz naród zmierza ku samozniszczeniu? Dlaczego, mimo, iż od 966 roku Bóg włączył nas w wielką rodzinę chrześcijan ukazując jedyną prawdę i drogę jaką jest Jezus Chrystus-Syn Boży, niektórzy kapłani i lud „mnożą nieprawości, naśladując wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich, bezczeszczą  świątynię” jaką jest Kościół Święty? I dalej Słowo dopowiada: „Dokąd kraj nie dopełni swych szabatów, będzie leżał odłogiem przez cały czas swego zniszczenia, to jest przez siedemdziesiąt lat”. Przenośnia czy prawda? Bóg znając kondycję każdego z nas, jako Miłosierny Ojciec, daje mi czas na opamiętanie. Dziś to czas Wielkiego Postu, czas refleksji, który ma prowadzić do zbudowania Bogu „domu w Jerozolimie, w Judzie”. Słowo Boże poprzez króla perskiego Cyrusa dalej nawołuje „Jeśli ktoś z was jest z całego ludu Jego, to niech Bóg jego będzie z nim, a niech idzie!”. Tak, naród składa się z pojedynczych osób. Od każdego z nas, także ode mnie, zależeć będzie jaką wybierze drogę. W początkach chrześcijaństwa była to trudna droga, był to czas przepowiadania i życia we wspólnotach. Tam umacniała się nauka naszego Pana, która oparta została na podstawowym przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Były prześladowania ale i też czas zachwytu z życia chrześcijan, do tego stopnia, że nawet ówczesny władca (cesarz Konstantyn) nadał chrześcijaństwu oficjalne prawo bytu, bo zauważył w nim realną pomoc w sprawowaniu władzy. Od tego czasu następował szybki rozwój chrześcijaństwa, co skutkowało skracaniem czasu przygotowania do chrztu (katechumenatu) aż do prawie jego zaniku. Wystarczyła moja deklaracja, by ochrzcić dziecko. Nie była natomiast poparta moim chrześcijańskim życiem. Spowodowało to kryzys wiary Kościele, szczególnie wśród młodych. Konsekwencją kryzysu wiary to odwrócenie się sprawujących władzę od chrześcijaństwa. Popularność zaczęła zdobywać cywilizacja śmierci. Człowiek dzisiejszy w imię tak zwanej "wolności" umiłował bardziej ciemność aniżeli światło. Św. Jan Apostoł stwierdził: "...bo złe były ich uczynki". Nikt nie chce ukazywać złych uczynków. Uczynki natomiast dokonywane w Bogu wymagają pewnego wysiłku i odpowiedzialności przed Nim i przed drugim człowiekiem. Siła przezwyciężenia zła leży natomiast w wierze, że Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Jezusa, nie podlega potępieniu. Jest to prawda, którą słyszę zawsze w Kościele szczególnie podczas Eucharystii przypadającej na IV Niedzielę Wielkiego Postu. Niech  ta prawda podprowadzi mnie do odpowiedzi na pytanie: dlaczego dzisiaj nasz naród zmierza ku samozniszczeniu?

Zbigniew Stachurski10.03.2024

Wielki Post, dla mnie chrześcijanina, to czas szczególny, to czas nawrócenia. Kościół ciągle wzywa: Nawróćcie się do Pana, Boga waszego!. Cóż oznacza to wezwanie? Przecież jestem wierzącym. W dzieciństwie otrzymałem sakrament chrztu świętego. Później byłem u „pierwszej spowiedzi i komunii”, przyjąłem sakrament bierzmowania - jestem więc nawróconym, jestem we Wspólnocie ludzi wierzących, jestem w Kościele ale…, czy życie moje  o tym świadczy, czy jestem wierzącym dającym znaki wiary?

Chrzest jako sakrament przyjęty w dzieciństwie włączył mnie do Kościoła. Odkrywane na nowo później w życiu świadomym wartości chrztu uświadamiają czym jest Pascha, czym jest Eucharystia. Wyzwalają mnie od mechanicznego wypełniania tylko rytów i tradycyjnie wyuczonych gestów podczas liturgii, chociaż są one także potrzebne. Wyzwalają od widzenia wiary jako tylko tradycji (np. święcenia pokarmów), jako folkloru, ale też uzdalnia do czegoś więcej..., do prawdziwego kochania Boga i drugiego człowieka, aż do oddania za niego życia. Bo Dobrą Nowiną jest to, że zostając chrześcijaninem, otrzymałem nowe życie. Uwierzyłem, że Jezus Chrystus za mnie naprawdę został ukrzyżowany lecz zmartwychwstał i mnie żyjącego naprawdę kocha!!! Wielki Post co roku mi o tym w szczególny sposób przypomina.

Rozpoczęty w Środą Popielcową okres Wielkiego Postu jest czasem mojego nawracania się, jest czasem kontynuacji mojej przemiany, mojego przejścia ze śmierci do życia. Jest czasem mojego przygotowania się do ponownego odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, które, już świadomie wypowiem podczas liturgii Wielkiej Soboty. Tego czasu nie mogę zmarnować. Kościół będzie mi pomagał w moim nawracaniu się, podobnie jak kandydatom do chrześcijaństwa (katechumenom) przed wiekami. Jak? Poprzez przepowiadanie Słowa Bożego np. rekolekcje wielkopostne, poprzez nabożeństwa pasyjne (Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale) a także poprzez sakrament pojednania. Będzie zachęcał mnie poprzez duszpasterzy do jałmużny, postu i modlitwy.

Przede mną, przed nami czas święty, w którym nie jeden raz rozlegnie się wołanie Chrystusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Słyszałem to zdanie na początku Wielkiego Postu podczas posypania naszych głów popiołem.

Zbigniew Stachurski

4 lutego 2024r. minęła 18. rocznica przyjęcia sakry biskupiej metropolity wrocławskiego abp. Józefa Kupnego.

Uroczystej liturgii w roku 2006 przewodniczył abp metropolita krakowski Stanisław Dziwisz, konsekratorami byli: abp metropolita katowicki Damian Zimoń, biskup tarnowski Wiktor Skworc i biskup legnicki Stefan Cichy.

Księdzu Arcybiskupowi życzymy Bożego prowadzenia i opieki Matki Bożej na każdy dzień! Zapraszamy też do modlitwy w intencji metropolity wrocławskiego.

Od wieków trwa „wojna” o prawdę. Dzisiaj pod koniec 2023 roku w szczególny sposób jest to widoczne na naszym polskim podwórku. Podstawą szukania prawdy jest zawsze docierająca do człowieka informacja. Stąd różne środowiska chcące mieć władzę nad człowiekiem zawsze starały się przejąć monopol na informację. Niniejszy tekst jest moją próbą odpowiedzi na pytanie: czym ma kierować się chrześcijanin w poszukaniu prawdy i na jakich kryteriach ma opierać interpretację dostępnych informacji.

Człowiek od początków swego istnienia był zawsze skłonny do wymiany informacji. Początkowo w ramach swojej grupy (wspólnoty) w której żył, później pomiędzy wspólnotami. I tak wymiana informacji trwa do dzisiaj. Zmieniają się tylko środki, za  pomocą których informacja jest przekazywana. Każdy, kto przekazuje świadectwo zobowiązany jest je przekazać jako rzeczywiste, jako prawdziwe. Dotyczy to każdego człowieka a przede wszystkim człowieka władzy świeckiej. Szczególnym środowiskiem do przekazu rzeczywistego i prawdziwego są dziennikarze.

W sercu każdego człowieka wyryte jest Prawo Boże (dekalog), w którym jedno z przykazań mówi „Nie mów fałszywego świadectwa”. Wiąże się ono z prawdą, która obowiązuje czło­wieka w obcowaniu z innymi ludźmi i w całym życiu społecznym. Prawda jest dobrem, a kłamstwo, fałsz, zakłamanie jest złem. Doświadczamy tego w różnych wymiarach i w różnych układach. Prawda kształtuje życie rodzin, środowisk, społeczeń­stwa, środków przekazu, kultury, polityki i ekonomii. Nośnikiem przekazu jest zawsze słowo w różnych postaciach: np. mowa (przepowiadanie), druk, obraz ze słowem w tym internet.

W przekazywaniu informacji ten, który jest odpowiedzialny za przekaz, ma możliwość wpływać na informację, albo przekazać prawdę, albo tak dokonać przekazu, by informacja nosiła znamiona prawdy. Pewne fakty może przemilczeć… Może więc informacją manipulować. Słyszałem kiedyś takie porównanie: przepowiadane słowo to wędka, na którą „łapało się” człowieka. Po wynalezieniu druku – ulotka, gazeta, książka itp. to sieć rybacka, w którą „łowiło się” ludzi. Dzisiaj, przy rozbudowanym środowisku mediów (telewizja, radio, internet...) w którym żyje człowiek, można to środowisko porównać do wody. Czym zabarwiona lub zatruta jest woda, taki kolor lub truciznę przejmie ten, który w niej dłuższy czas przebywa.

Czym się charakteryzuje dzisiejsze środowisko medialne. Ja dostrzegam wokół tzw. „szum informacyjny”. Informacje docierają z różnych stron, z różnych źródeł. Jest ich coraz więcej i coraz szybciej są przekazywane. Świat staje się już dzisiaj „globalną wioską”. Wydarzenie na jednym końcu świata jest prawie natychmiast znane na drugim końcu globu. Media prześcigają się nawzajem, by zaistnieć w przestrzeni medialnej niezależnie czy określane są jako komercyjne czy publiczne, katolickie czy niekatolickie. Jak więc rozróżnić informacje prawdziwe od manipulacji?  Aby właściwie rozróżnić, że słuchając, czytając lub oglądając dany przekaz jest prawdziwy muszę odpowiedzieć sobie na pytanie: Czemu dany przekaz ma służyć? Czy przynosi on dobro?

Prawidłowej odpowiedzi będę w stanie udzielić wtedy, gdy będę posiadał określoną wiedzę i będę właściwie uformowany tzn. gdy moje sumienie będzie właściwie ukształtowane. W mojej kulturze, w której przyszło mi żyć, chrześcijaństwo jest dla mnie gwarancją prawego uformowania sumienia.

Chrzest św. jaki otrzymałem w dzieciństwie to początek mojej drogi ku Prawdzie. Chrzest dzieci ze swej natury wymaga katechumenatu*) pochrzcielnego. Nie chodzi tylko o nauczanie prawd wiary, lecz o konieczny rozwój łaski chrztu w miarę jak staję się coraz starszy. Czy dzisiaj dzieci i młodzież mają szansę rozwijać tą łaskę w dobie rozdźwięku między wiarą a życiem rodziców i najbliższego otoczenia? Czy dzisiaj dzieci i młodzież mają szansę rozwijać tą łaskę w dobie internetu, smartfonów, telefonów komórkowych... kupowanych im przez rodziców?

Słyszę coraz częściej o Nowej Ewangelizacji. Dzisiaj nowa ewangelizacja musi się zmierzyć ze zjawiskiem dystansowania się od wiary, które przejawia się coraz bardziej w społeczeństwach i kulturach, które wydawały się być od wieków przeniknięte Ewangelią. Potrzeba ewangelizować już chrześcijan, którzy nie przeżyli w sposób właściwy katechumenatu.

 Dotyczy to niestety już wielu Polaków. Jak łatwo relatywizuje się dzisiaj wiarę naszych praojców. Nie są już zbyt często wśród ochrzczonych przyjmowane z całą odpowiedzialnością sakramenty np. sakrament bierzmowania, małżeństwa a nieraz kapłaństwa... Nie jest już dla niektórych autorytetem postawa chrześcijanina ani ukończona katolicka uczelnia.

Prawdziwe wychowanie wiary winno zawsze prowadzić do świadomego przyjęcia Jezusa Chrystusa za swojego Pana. Powinno to utwierdzać mnie i każdego ochrzczonego w tym, że On jest DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM. Oznaczać to będzie, że w życiu chrześcijanina, moim życiu, Prawda winna być wyznacznikiem w drodze do osiągnięcia życia wiecznego.

Zbigniew Stachurski

_____________

*) katechumenat - okres wtajemniczenia chrześcijańskiego. Wtajemniczenie w ciągu wieków ulegało wielu zmianom, zależnie od okoliczności. W pierwszych wiekach Kościoła wtajemniczenie chrześcijańskie było bardzo rozbudowane i obejmowało długi okres katechumenatu oraz szereg obrzędów przygotowawczych, które wyznaczały drogę przygotowania katechumenalnego. Jego zwieńczeniem była celebracja sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego: chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Zobacz także 1229,1230,1231,1232,1233 Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Każdego dnia Bóg zaskakuje nas tym, jak jest dla nas dobry. Wdzięczny za Jego łaski, nie zapominam w moich modlitwach o błogosławieństwo dla Was odwiedzających stronę i Waszych najbliższych.

Z okazji Bożego Narodzenia życzę, aby podczas świętowania wielkiej tajemnicy Wcielenia Słowa Bożego, Jezus przyniósł Wam dużo radości i miłości oraz nadziei na nowy, już 2024 rok.

Zbigniew Stachurski  

Boże Narodzenie, 2023 r.       

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 1, 6-8. 19-28) Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości. Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś? », on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem». Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie». Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» Powiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak rzekł prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. i zaczęli go pytać, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu. Oto słowo Pańskie.

W Ewangelii ukazany został poprzednik Jezusa, Jan Chrzciciel, który udzielał chrztu nawrócenia i który – poprzez swój autentyczny styl życia – stał się dla ludzi znakiem (świadkiem). Z jego postawy wynikają pewne wskazania dla mnie.

 Wskazanie pierwsze to być posłanym. Czytamy we fragmencie Ewangelii: Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego(J 1, 6-7). Jest więc konkretny człowiek oraz dzieło, do którego został przeznaczony przez Boga: ma zaświadczyć o światłości, ma ukazać ludziom, że oto pośród nich jest już Ten, na którego czekają. To są bardzo istotne elementy każdego Bożego działania: Bóg wybiera mnie -  człowieka, posyła w środowisko, w którym przebywam, pracuję, mieszkam oraz wyposaża mnie w orędzie, jakie jestem zobowiązany tam zanieść. Prosty schemat: człowiek – orędzie – misja. Czyż nie w ten sposób działali święci Kościoła? Czyż nie tak właśnie rodziły się i wciąż rodzą nowe rzeczywistości służące jak najbardziej wiarygodnej obecności mistycznego Ciała Chrystusa w świecie? Ile również nowych ruchów w łonie Kościoła zrodziło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat? Wszystko to było możliwe, ponieważ ktoś – konkretny człowiek – który pojawił się, odczytał Boże posłanie do realizacji danego dzieła. Dzisiaj, w dobie widocznego kryzysu wiary wśród wyznawców Chrystusa, jestem również wezwany by uczestniczyć we wspólnocie Kościoła tzn. wstać z przysłowiowej kanapy…! To co  Bóg dokonał ze „świętymi”, pragnie czynić również ze mną i z tobą. Jesteśmy posłani przez Niego do tego konkretnego pokolenia, aby świadczyć o Chrystusie. Dokonuje się to w pozornie „szarej” codzienności, w spełnianiu obowiązków dnia codziennego, w byciu „dla drugiego” podczas wspólnej pracy, w przebywaniu razem.

 Jan mówi o sobie: Jam głos wołającego na pustyni (J 1, 23), głos, przygotowujący drogę Słowu. Być głosem to drugie wskazanie, a znaczy użyczyć siebie Bogu. Może też będę wezwany, aby poświęcić Słowu plany na moją przyszłość: Chrystus chce mieć mnie i ciebie w całości dla siebie. Nie jest to żaden egoizm ze strony Zbawiciela, lecz głęboka prawda o nas: tylko w całkowitej zależności od Jezusa, stajemy się w pełni wolni, spełnieni, stajemy się w pełni ludźmi.

Ostatnim wskazaniem – które choć nie wybrzmiewa w dzisiejszej Ewangelii – jest rzeczywistość oddania życia za Słowo. Wiem, że oddanie się Jana Jezusowi było radykalne, aż do końca. Spełnił misję, do której przeznaczył go Bóg – został ścięty z rozkazu Heroda. Głoszenie prawdy może mnie zaprowadzić do sytuacji odrzucenia i nienawiści ze strony „tego świata”. Gotowość „oddania życia” czerpie swą siłę jednak nie ze mnie, lecz z doświadczenia na mojej drodze wiary, że Chrystus zmartwychwstał, że każda „ziemska śmierć” – czy to ta biologiczna, czy też inne rodzaje obumierania – zostają przezwyciężone przez Chrystusa. Wierzę przecież w Życie Wieczne. Czerpiąc moc ze słowa Bożego i sakramentów Kościoła, otrzymuję siłę, by oddawać swoje życie dla Pana.

Wypełniając powyższe wskazania poczuję wielką wewnętrzną radość i to nie tylko w tę niedzielę, ale w całym moim życiu. Powodem radości ma być prawda o tym, że jestem odkupionym, że jest Ktoś, kto nie pozostawia mnie w moich słabościach i grzechach, i przychodzi, aby odmienić moje życie. O tym przypomina mi różowy kolor szat liturgicznych liturgii 3. Niedzieli Adwentu oraz Słowo św. Pawła z drugiego czytania: Zawsze się radujcie, nieustanie się módlcie. (1 Tes 5, 16-17)

Zbigniew Stachurski

O Kościele mówimy, że stanowi zgromadzenie tych, których Słowo Boże zwołuje by tworzyli Lud Boży. Zgromadzenie utworzone z elementu ludzkiego i Boskiego staje się Ciałem Chrystusa. Jest sakramentem zbawienia, znakiem jedności Boga i ludzi w świecie. Kościół jest społecznością hierarchiczną i jednocześnie Mistycznym Ciałem Chrystusa. Jeśli jest również społecznością hierarchiczną, oznacza to, iż są ustanowieni odpowiedzialni za funkcjonowanie tej wspólnoty. Oni dostrzegają potrzeby wiernych jak i również mają obowiązek wskazywać sposoby przezwyciężania i zaradzania wszelkim kryzysom dotykającym Kościół.

Podstawowym działaniem hierarchii w Kościele jest najpierw budzenie żywej wiary w wiernych. Następnie uznanie potrzeby istnienia służebnych urzędów w Kościele. Borykamy się dzisiaj ze zjawiskiem spłaszczania rzeczywistości Kościoła. Słyszę często wśród ludzi: Wierzę w Boga a w Kościół nie. Traktują Kościół jako instytucję świadczącą usługi religijne. Doszukują się błędów, sądzą, niszczą autorytety w Kościele. Ale Kościół jest z natury synodalny, dlatego też wspólne kroczenie, podążanie razem domaga się zachowywania ładu i porządku, który z Bożego ducha jest charakterystyczny dla Kościoła. Domaga się wśród duchownych i świeckich ciągłego nasłuchiwania i rozeznawania tego, co dziś w aktualnej sytuacji świata mówi Duch Święty a nie tylko realizowania ludzkiego projektu.

Zaczęliśmy nowy rok liturgiczny a zarazem duszpasterski. Uznano w Kościele, by hasło „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła” było wyznacznikiem naszej drogi wiary. Nie ma być elementem jakiejś akcji by obronić wizerunek Kościoła ale ma służyć odnowieniu naszej wiary. A odnowienie wiary powinno polegać na odkrywaniu na nowo wartości chrztu świętego. Bo tak naprawdę u wielu wiara jest wiarą infantylną, sięgającą poziomu pierwszej Komunii Św.

W słowie „uczestniczę” jest przekaz, że uczestniczę w tym, co już otrzymałem od Boga, że uczestniczę w Bożym obdarowaniu po to, żeby potem zostać zaproszonym do bardziej gorliwego uczestnictwa w tym, co jest życiem i misją Kościoła czyli do ewangelizacji.

W proroczej Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes (z łac. Radość i Nadzieja) ogłoszonej przez Papieża św. Pawła VI ostatniego dnia Soboru Watykańskiego II, 7 grudnia 1965 roku, czytamy m.in.: Świat dzisiejszy okazuje się zarazem mocny i słaby; otwiera się przed nim droga do wolności albo niewoli, do postępu albo zacofania, braterstwa albo nienawiści. Poza tym, człowiek staje się świadomy tego, że jego zadaniem jest właściwe kierowanie siłami, które sam wzbudził, i które mogą go bądź pognębić, bądź mu służyć. Dlatego człowiek pyta sam siebie. Zakłócenia równowagi, na które cierpi świat współczesny, powiązane są z owym bardziej podstawowym zachowaniem równowagi, które zakorzenione jest w sercu człowieka, jako że w samym człowieku zwalcza się nawzajem wiele przeciwstawnych tendencji… Kościół jednak wierzy, że Chrystus, umarły i zmartwychwstały za wszystkich, przez swojego Ducha dostarcza człowiekowi światła i sił, aby mógł odpowiedzieć na swoje najważniejsze powołanie, oraz że nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które mogliby być zbawieni. Podobnie także wierzy, że klucz, centrum i cel historii ludzkiej znajduje się w jego Panu i Nauczycielu.

Stąd rodzą się pytania: Jaka jest dzisiaj moja relacja z Chrystusem? Czy jestem świadomy daru jaki Bóg uczynił dla mojego życia przez to, że zaprosił mnie do uczestniczenia w żywej, nie anonimowej wspólnocie wiernych?

W naszej rzeczywistości to wspólnota parafialna, która wg wielu dokumentów Kościoła to „wspólnota wspólnot”. Gwarantem Kościoła zawsze jest służący wspólnocie prezbiter. Konieczne są częste wspólnotowe spotkania duchownych i świeckich odbywające się w duchu Chrystusa. Przynależąc więc do Kościoła prowadzę życie chrześcijańskie we wspólnocie, w grupie osób w parafii oparte na czynnym uczestnictwie w Eucharystii i w słuchaniu Słowa Bożego.  Lenistwo, gnuśność umysłu i serca oraz tylko narzekanie na trudne czasy nie przynoszą pozytywnych rezultatów. Dlatego uznano na dziś jako główne zadanie dla duchownych i świeckich żywe, autentyczne uczestniczenie we wspólnocie Kościoła.

Kościół porusza sumienie człowieka. Dla niektórych jest przeszkodą i ci nienawidzą Kościoła. Medialne „autorytety” prześcigają się w oczernianiu ludzi Kościoła. Młodzi ulegają im a chcąc być „wolnymi”, uciekają od odpowiedzialności za tradycyjną rodzinę, unikają sakramentalnych małżeństw. Stąd także zamykanie wielu serc na powołania do kapłaństwa. Dzieci rodzące się i wzrastające w nieuporządkowanych związkach powielają zachowania dorosłych. Koło się zamyka. I zaczynamy wątpić w to dzieło Boga na ziemi, ustanowione dla nas grzesznych z myślą o naszym zbawieniu. Dobrze więc, że powstają małe wspólnoty. Uczestnicząc w spotkaniach małej wspólnoty odkrywam własny chrzest w jedności z innymi braćmi w wierze. Taka wspólnota nie jest anonimowa, jednoczy i uczy miłości braterskiej. Mam okazję częściej spotykać się ze współbraćmi w małej wspólnocie niż z członkami własnej bliższej lub dalszej rodziny. Uzdalnia mnie do ewangelizacji poprzez chrześcijański sposób życia.

Dzisiaj duchowni pytają świeckich o metodologię włączania i uczestnictwa człowieka w życiu Kościoła. Stąd Synod o synodalności, stąd Synod w Archidiecezji Wrocławskiej. Ale Duch Święty w Kościele wzbudził i ciągle wzbudza narzędzia, które od wielu lat skutecznie w wielu lokalnych Kościołach się sprawdzają. Są statuty i inne dokumenty zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, w oparciu o które można już działać. Doświadczam wielokrotnie rozmawiając z proboszczami, że wielu nie ma woli z tych dokumentów korzystać. Ale są tacy, którzy systematycznie z zaangażowaniem posługują wspólnotom w oparciu o te dokumenty i to nie tylko raz w miesiącu.

Przypominam sobie rozmowę kilka lat temu z proboszczem parafii Świętego Ducha w Mielcu ks. Waldemarem Cioskiem, który martwił się autentycznie o przyszłość swojej parafii. Odbudowa parafii, mówił, to długi proces i należy rozsądnie prowadzić oprócz duszpasterstwa sakramentów również duszpasterstwo ewangelizacji korzystając z rzeczywistości, które są już w Kościele. Postawił m.in. na Drogę Neokatechumenalną. Rzeczywistość ta, jako owoc Soboru Watykańskiego II, jest długą drogą wychowania wiary. Na dzisiaj, w jego parafii funkcjonują już trzy wspólnoty neokatechumenalne powstałe na skutek przepowiadania kerygmatycznego przez katechistów świeckich. Wystarczyło, że ich zaprosił do parafii i był w jedności z nimi *).

Istnieje więc możliwość, by parafia stawała się wspólnotą wielu wspólnot opartych o taką drogę wtajemniczenia wiary. We Wrocławiu jest wiele takich parafii. Dla przykładu taką parafią jest parafia św. Augustyna, gdzie wierni uczestniczą w sześciu wspólnotach. Inną parafią jest parafią św. Elżbiety Węgierskiej (siedem wspólnot). Każda taka wspólnota w parafii to ukazanie się Kościoła jako wspólnoty braci, którzy rzeczywiście zmartwychwstali ze śmierci i mogą się kochać w wymiarze krzyża . Jeśli w parafii taka wspólnota powstanie możemy mówić o cudzie moralnym. Wspólnota, w której jest również prezbiter w myśl zasady: z wami jestem bratem a dla was kapłanem. To, co dociera do świata, to cud moralny. Ludzie widzą taką wspólnotę mężczyzn i kobiet, starych i młodych zjednoczonych przepowiadaniem, zbawionych od tego, co ich dzieliło a zjednoczonych mocą Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego. Widzą braci uczestniczących w cotygodniowych spotkaniach rozważania Słowa Bożego i w sprawowaniu Eucharystii. Misją Kościoła jest bowiem głoszenie i dawanie świadectwa Chrystusowi, a nie samemu sobie. Nie jest problemem to, żeby były tłumy ludzi w kościele. Problem jest tylko jeden: żeby tam, gdzie istnieje choć mała grupa chrześcijan pojawiły się takie znaki, które by przywoływały innych do wiary. Tymi znakami są autentyczna miłość w wymiarze krzyża i jedność wśród członków takiej wspólnoty, na które zawsze wskazywał Jezus Chrystus. Trzeba odzyskać wśród Ludu Bożego centralne miejsce Chrystusa na co wskazywał Sobór Watykański II. Bóg jest w stanie uformować taką wspólnotę poprzez uczestniczenie we wspólnym słuchaniu Słowa Bożego i we wspólnotowej Eucharystii. Pozwólmy więc działać Bogu!

Zbigniew Stachurski

__________________________________

*) KKK 854: Kościół wypełniając swoje posłanie, „kroczy razem z całą ludzkością i doświadcza tego samego losu ziemskiego, co świat, istniejąc w nim jako zaczyn i niejako dusza społeczności ludzkiej, która ma się w Chrystusie odnowić i przemienić w rodzinę Bożą”. Zadanie misyjne wymaga zatem cierpliwości. Zaczyna się od głoszenia Ewangelii ludom i grupom, które jeszcze nie wierzą w Chrystusa; jest kontynuowane przez zakładanie wspólnot chrześcijańskich, aby stawały się „znakami obecności Bożej w świecie”, oraz przez zakładanie Kościołów lokalnych...

Piłat zapytał: "Czy Ty jesteś Królem żydowskim?" Jezus odpowiedział mu: "Tak, Ja Nim jestem". [Łk23,3]

Ostatnią niedzielę roku liturgicznego przeżywamy uroczyście, gdyż w tą niedzielę przypada Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Jeśli jest Król to istnieje także Jego królestwo. Jest nim Królestwo Boże.

Królestwo to tworzą chrześcijanie. Jeśli naprawdę uwierzyli, że Bóg z wielkiej miłości do każdego człowieka posłał na Ziemię swego Syna – Jezusa Chrystusa, który poprzez swoją mękę, śmierć a następnie zmartwychwstanie odkupił ludzkość, są szczęśliwi, radośni i zadowoleni niezależnie od tego co się wokół nich dzieje. Zawsze są gotowi do dawania odpowiedzi Bogu, który im się objawia i udziela, i który przynosi każdemu z nich obfite światło na poszukiwanie ostatecznego sensu życia. Dla nich śmierć nie istnieje. Przykładów jest wiele: św. Maksymilian Kolbe, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, św. Jan Paweł II - to ci najbardziej znani. Są i inni, którzy żyją życiem chrześcijańskim, życiem, gdzie miłość do nieprzyjaciół i jedność z innym są wyznacznikami ich życia. Nie są oni wymieniani na pierwszych stronach gazet i portali internetowych.

Jest prawdą, że światem rządzi pieniądz (mamona), a świat to ludzie, którzy także idą już na skróty, idą na łatwiznę nie podejmując żadnego wysiłku w kierunku odpowiedzi na dyskretne wołanie Boga, by budować swoje królestwo, swój dom (swoje życie) na skale (na Jezusie Chrystusie) a nie na piasku. W historii, królestwa budowane na piasku (na mamonie, na ideologii materializmu) dawno upadły a aktualnie budowane na ideologii liberalizmu i relatywizmu moralnego a także na ideologii gender na pewno upadną.

By wejść w chrześcijaństwo (tak na serio), nawet, gdy już zostałem ochrzczony, powinienem przejść okres wtajemniczenia, o którym coraz częściej słyszy się w środowiskach katolików. Wtajemniczenie rozpoczyna się zawsze od przyjęcia Jezusa Chrystusa jako swojego Pana podczas przepowiadanego kerygmatu. Pomocą jest zawsze świadectwo życia wspólnotowego w parafii, gdzie sprawowana jest liturgia oraz gdzie wspólnotowo jest proklamowane i rozważane Słowo Boże.

Brak właściwego "fundamentu" jest jedną z wad dotykającej wielu ludzi, która nie pozwala człowiekowi żyjącemu w ziemskim królestwie, znaleźć się w Królestwie Jezusa Chrystusa. Te dwa "królestwa" przenikają się nawzajem. Warto uzmysłowić sobie, że Królestwo Boże to królestwo prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju*). I takie królestwo każdy z nas winien najpierw budować we własnych sercach. A budowaniu nie powinny przeszkadzać instytucje państwowe  - w nich pracują w większości ludzie deklarujący się chrześcijanami.

Chrześcijaństwo prowadzące do Królestwa Bożego nie niszczone, nie wyśmiewane, nie wykpione, nie spychane do zakrystii, nie traktowane jak coś prywatnego u człowieka - przyczyni się do życia ludzi w/g Mądrości Bożej. Przyczyni się do właściwej oceny co jest dobrem a co złem i w rezultacie zawsze przyczyniać się będzie do wyborów właściwych ludzi do sprawowania każdej władzy. Ludzi, u których naczelną zasadą będzie kochać człowieka i jemu służyć. Bo królowanie to służba człowiekowi.

Zbigniew Stachurski

________________________________

*) O wymienionych tutaj przymiotach Królestwa Bożego mówi prefacja śpiewana podczas Mszy św. w Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata