W sobotę 17 czerwca 2023 roku odbędzie się XI Ogólnopolska Pielgrzymka Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej oraz ich duszpasterzy do Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy, k. Nałęczowa (Archidiecezja Lubelska).
Ostateczny termin zapisów: do 12 czerwca 2023 roku.
Dzień Skupienia dla Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii Świętej odbędzie się w sobotę, 18 marca 2023r. Spotykamy się o godz. 11:00 w katedrze wrocławskiej we Wrocławiu (plac Kościelny 1).
Program :
10:45 - Zawiązanie wspólnoty, przygotowanie do Mszy św.
11.00 – Eucharystia pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa Józefa Kupnego Metropolity Wrocławskiego w katedrze wrocławskiej. Pamiętajcie aby być przygotowanym na uczestniczenie w albie.
12.30 – Poczęstunek w Auli Papieskiego Wydziały Teologicznego we Wrocławiu.
13.00 – Konferencja „Boże znaki realnej obecności Pana” (ks. dr T. Matkowski).
14.00 – Komunikaty, wolne wnioski.
15.00 – Koronka do Bożego Miłosierdzia w katedrze, zakończenie Dnia Skupienia
Pamiętajmy o modlitwie o owoce wspólnego spotkania!
Po co przeżywam Wielki Post? Czym jest dla mnie Pascha – przejście naszego Pana Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia? Po co Jezus cierpiał i umarł by zmartwychwstać? Oto próba mojej odpowiedzi na postawione powyżej pytania.
Nie zawsze zdaję sobie sprawę, że powodem tego wydarzenia (Paschy) w historii zbawienia jestem ja sam - człowiek. To człowiek żyjący w biblijnym raju ulega Szatanowi (Wężowi). Okazał pierwszy raz nieposłuszeństwo Stwórcy, czyli zgrzeszył. I od tego momentu natura ludzka została skażona. Człowiek, czyli i ja, staje się niewolnikiem zła, grzechu. Otoczony zostałem „kręgiem śmierci”, który trzyma mnie w niewoli. Nie potrafię kochać drugiego do końca ale tylko do pewnego momentu (do momentu, kiedy zostaje zagrożone moje "ja"). Boję się ciągłego „umierania” dla drugiego. Św. Paweł w liście do Rzymian pisze: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”. Ciągle z tego powodu, jako człowiek, cierpię. A kto ponosi za to winę? Nikt. Taka jest natura każdego po grzechu pierworodnym. Mówienie i nawoływanie: poświęcajcie się, kochajcie się, bądźcie dla siebie dobrzy - nic nie daje. Są to tylko wezwania moralne. Sam o własnych siłach nie jestem w stanie, jako człowiek, wezwań tych wypełnić.
Bóg znając tą moją sytuację, nie chce, bym cierpiał, bym był zniewolony złem. Dlatego, jak to już na początku po grzechu Adama zapowiedział, że pośle na ziemię swego Syna, Jezusa Chrystusa, by On poprzez mękę, śmierć krzyżową i zmartwychwstanie rozerwał ten „krąg śmierci” (grzechu), który mnie, nas trzyma w niewoli. I tak się stało. Jezus dokonał tego za mnie, za człowieka, zupełnie bezinteresownie, gratis. Poprzez przejście ze śmierci do życia zwyciężył szatana abym mógł przekroczyć barierę oddzielającą mnie od drugiego człowieka i abym mógł drugiego do końca, zawsze kochać. Abym ja i inni mogli kochać nawet swoich nieprzyjaciół. Postawił jedyny warunek: abym w to wydarzenie przejścia ze śmierci do życia naszego Pana, Jezusa Chrystusa, uwierzył.
Dlatego corocznie przygotowuję się przez okres Wielkiego Postu do świętowania i później świętuję pamiątkę wydarzeń Wielkiego Tygodnia aby umocnić się na drodze wiary, którą rozpocząłem przyjmując sakrament chrztu świętego. Z pomocą przychodzi mi uczestnictwo w nabożeństwach wielkopostnych: Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żali. Także pomaga mi w tym okresie intensywniejsze słuchanie Słowa Bożego, w którym już na początku Wielkiego Postu usłyszałem podczas Środy Popielcowej przy posypaniu głowy popiołem „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Słyszę także zachętę Pana Boga poprzez Jego proroków do wyboru: „Kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo – Wybieraj”. Jednocześnie padają z ambon, przepowiadających Słowo, wezwania do rozsądnego praktykowania postu, modlitwy i jałmużny, które mogą mi pomóc w nawróceniu się z moich wad. A są nimi zawsze pycha, chciwość, nieczystość, nieumiarkowanie (np. w jedzeniu i piciu), zazdrość, lenistwo i gniew.
Ten wielkopostny czas daje mi Pan Bóg dla mojej wewnętrznej przemiany uwieńczonej sakramentem pokuty. To czas mojego przejścia ze śmierci do życia, to czas przygotowania się do mojego spotkania się ze Zmartwychwstałym.
Jest to również mój czas, grzesznego i słabego człowieka, do przeżycia kolejnej w życiu Paschy prowadzącej do umocnienia mojej wiary. Świadoma, żywa wiara w to największe światowe wydarzenie, otwiera mnie na Ducha Świętego, którego daje mi Zmartwychwstały. Duch Święty zawsze uzdalnia mnie do prawdziwej miłości w wymiarze krzyża, miłości która boli, która jest „umieraniem” dla drugiego.
Tak będzie się działo do powtórnego przyjścia Jezusa przy końcu naszych czasów. Bóg daje mi co roku szansę, bym się nawrócił i żył nie lękając się różnych trudnych sytuacji w moim życiu określanych mianem krzyża. Bym żył nadzieją, że może już tu na ziemi osiągnę życie, w którym bez lęku będę potrafił okazywać miłość nawet swoim wrogom… Dlatego zachęcam czytających te słowa, by włączyć się czynnie w przeżywanie Wielkiego Postu. Wówczas mam szansę, by w Wielkanocny poranek z radością wraz z innymi zawołać: Chrystus zmartwychwstał! Alleluja! Chrystus żyje!
Adwentem wchodzimy w nowy rok liturgiczny. „Wierzę w Kościół Chrystusowy” to hasło programu duszpasterskiego zaplanowanego, w odróżnieniu od kilkuletnich programów z lat ubiegłych, na jeden rok. Potrzeba pochylenia się nad problemem wiary w Kościół wyrasta z analizy aktualnej sytuacji Kościoła, która dość powszechnie w gronie duchownych i wiernych świeckich uważana jest za trudną. W związku z tym jest jasne, że trzeba podjąć duży wysiłek ku odnowie Kościoła. Mówił o tym Bp Andrzej Czaja, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP uzasadniając wprowadzenie tego programu duszpasterskiego na rok liturgiczny 2022/2023.
Określenie „sytuacja trudna” wg mnie jest trafna, gdyż widoczny jest postępujący w Kościele kryzys wiary. Wielu ludzi nie widzi już wśród nas, katolików, znaków wiary. Znaków jedności i miłości w wymiarze krzyża. Miłości, która niejednokrotnie sprawia nam cierpienie, ból (nadstawienie „drugiego policzka”, udzielenie bezwarunkowego przebaczenia, nie osądzania, dzielenia się dobrami itp.). Bez znaków wiary, bez świadectwa życia chrześcijańskiego nie można przekazywać wiary i co więcej, bez własnego świadectwa wiary nie mogę mówić innym o Jezusie Chrystusie, ponieważ nikt nie chce tego słuchać.
Gdzie są więc ci chrześcijanie (ludzie ochrzczeni), którzy oddają życie za nieprzyjaciół, którzy nie opierają się złu, którzy są tym żyjącym Chrystusem biorącym na siebie ludzkie grzechy? Gdzie są ci, którzy przepowiadają przebaczenie Jezusa Chrystusa nie tylko słowami ale biorą grzechy innych na siebie i umierają na wzór Jezusa Chrystusa? Pokazują w ten sposób, że miłość Boża jest większa od tych grzechów i jest większa od śmierci. Odpowiedź jest prosta: Są wśród nas, ale nie widać ich powszechnego świadectwa w naszych rodzinach, w urzędach, w pracy, na ulicy. Generalnie ochrzczeni boją się, w odróżnieniu od wyznawców innych religii, żyć publicznie życiem wiary. Ja to zjawisko określam jako bojaźń człowieka przed śmiercią. Człowiek nie chce umierać z powodu publicznego przyznania się do Jezusa Chrystusa, do życia wg nauki Jezusa Chrystusa, do życia chrześcijańskiego, do życia w oparciu o Słowo Boże i liturgię we wspólnocie z innymi. Z własnego doświadczenia wiem, że ten Boży „trójnóg” pomaga mi w codziennym życiu. Ale, jak to własne doświadczenie przenieść na łono Kościoła? Rozpoczęto więc dyskusję o sytuacji w Kościele – Synod a także opracowano doraźny program duszpasterski na najbliższy rok zachęcający do odnowienia wiary w Kościół Chrystusowy. Jako głos w dyskusji chcę się podzielić osobistym doświadczeniem wiary w Kościół Chrystusowy.
Przed laty, kiedy w wierze byłem „letni”, kiedy przeżywałem potężny kryzys w rodzinie spostrzegłem na teranie mojej parafii wizualne zachęty do uczestnictwa w katechezach. Z ciekawości skorzystałem z nich. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem ekipę świeckich wraz z prezbiterem w kościele, poza liturgią przepowiadających w sposób naturalny (bez kartki). Po kilku spotkaniach wprowadzających był przez nich głoszony kerygmat*). Bóg dał mi tą łaskę, że przyjąłem go. Było to autentyczne spotkanie z Jezusem Chrystusem w Jego Słowie. Od tego momentu mija już ponad 30 lat trwania we wspólnocie Kościoła jakże już bardziej dojrzalej, autentycznie i z gotowością czynnego uczestnictwa w tej bosko-ludzkiej rzeczywistości.
Dzisiaj po latach od tamtego wydarzenia przypominają mi się słowa św. Pawła, że „...skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących” (1Kor1,21). Z tego wnioskuję, że trzeba wracać do zasadniczego zadania w Kościele, to jest do przepowiadania. Wiara rodzi się ze słuchania. I nie jest to zadanie postawione tylko duchownym lecz każdemu członkowi Kościoła. Upoważnia do tego sakrament chrztu św., autentyczne spotkanie się ze Zmartwychwstałym Jezusem i posłanie.
Dobrze więc, że odpowiedzialni za duszpasterstwo w Polsce dostrzegają kryzys wiary w Kościele i jednocześnie chcą się wsłuchiwać i towarzyszyć wiernym świeckim wprowadzając doraźnie jednoroczny program duszpasterski z hasłem „Wierzę w Kościół Chrystusowy”.
Kościół jest zawsze otwarty na działanie Ducha Świętego. Doświadczam, że owocami Jego działania są między innymi powstające w parafiach małe wspólnoty wiernych w łączności z prezbiterami, którzy będąc w jedności z braćmi – członkami tych wspólnot, służą tym wspólnotom. Dbają o interpretację Słowa Bożego zgodnie z Nauką Kościoła oraz przewodniczą liturgiom. Na moich oczach powstaje model parafii będący wspólnotą wspólnot. Trzeba więc ten model rozpowszechniać i umacniać. Celem takich wspólnot jest formacja nas, członków Kościoła, niezbędna do prowadzenia życia chrześcijańskiego w środowisku, w którym na co dzień żyjemy. Życia, jakiego dzisiaj nam wszystkim katolikom, bardzo brakuje.
Kolejny rok liturgiczny wzywa nas do wiary w Kościół Chrystusowy. Kościół to mistyczne ciało Jezusa Chrystusa. Nie ma więc zbawienia poza Kościołem, gdyż Bóg z wielkiej miłości objawił się grzesznemu człowiekowi w Swoim Synu Jezusie Chrystusie. On to ofiarował się za każdego z nas grzesznika poprzez przyjęcie męki i śmierci krzyżowej. Nie zostawił jednak nas samemu sobie lecz jako Zmartwychwstały daje każdemu z nas Swego Ducha. Ciągle pierwszy wychodzi do człowieka zapraszając mnie i ciebie każdego dnia do nawracania się, do zmiany niewłaściwego dotychczas życia. Dzieje się to we wspólnocie, w Kościele. Czy wierzysz w to? Pomocą niech będzie Adwent rozpoczynający się w Niedzielę 27 listopada i cały kolejny rok liturgiczny z hasłem "Wierzą w Kościół Chrystusowy".
Życzmy więc sobie w czasie adwentu, radosnego czuwania na przyjście Pana. Wierzymy, że w tym wspólnotowym czuwaniu towarzyszy nam Maryja, Boża Rodzicielka, którą czcimy w czasie adwentu w Mszach św. roratnich.
Zbigniew Stachurski
_______________
*) kerygmat - w teologii chrześcijańskiej to głoszenie Słowa Bożego, a w ujęciu biblijno-teologicznym pojęcie to określa publiczne i uroczyste ogłaszanie dzieła zbawienia przez Boga i objawienia Go w ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Chrystusie. Proklamacja ta jest połączona z wezwaniem do nawrócenia i chrztu. Dla ochrzczonych jako niemowlęta do świadomego przyjęcia wartości wynikających z przyjętego chrztu.
Przeżywam czas, który przypomina mi o 60. rocznicy rozpoczęcia obrad Soboru Watykańskiego II (11 października 1962). W Watykanie, w Bazylice św. Piotra, papież Franciszek odprawił z tej okazji uroczystą Eucharystię. Powiedział, trzeba odkryć na nowo Sobór Watykański II, aby przywrócić prymat Bogu. Zastanawiałem się, dlaczego to powiedział. Myślę, że do tego skłoniła go rzeczywistość, którą przeżywa dzisiaj wspólnota chrześcijan – Kościół Święty, powszechny (katolicki) szczególnie w Europie a także już wokół mnie, w Polsce. A jaka to rzeczywistość?
Z perspektywy moich 75 lat życia mogę stwierdzić, że dawniej żyjący w swoim środowisku człowiek z natury był zawsze religijny i to nie budziło wokół żadnej sensacji. W kulturze mojego narodu zawsze było odniesienie do chrześcijaństwa. To wiara była strażnikiem moralności, etyki. Z tym się liczono i starano się nie przekraczać granic wyznaczonych prawem naturalnym. Rodzina to niepisany strażnik tego, co było właściwe, co było dobre. Rodzina i społeczność lokalna wymuszała na mnie właściwe wybory, od których później zależało moje dalsze życie.
Ale w czasie, w którym żyłem obserwowałem, że świat stawał się w zastraszającym tempie globalną wioską. Błyskawiczny przekaz informacji, rozwój nauki i techniki zaczynał ukazywać mnie, człowiekowi, że na Ziemi jestem panem, że ode mnie wszystko zależy, że jestem bogiem – mogę wszystko, jestem „wolny” i nikt nie może mi narzucać, co mam robić, co wybierać. Coraz bardziej, mając naturę skażoną grzechem pierworodnym, ja człowiek, wykraczałem poza wyznaczone naturalne granice. Dzisiaj widzę tego skutki. Nie jest szanowane życie (aborcja, eutanazja) a stąd zaczyna powszechnieć już ludobójstwo (dziś tak blisko nas, w Ukrainie). Wykreowany został nowy bóg, którym stał się pieniądz. Zaczynamy mu służyć. Temu zjawisku ulegają prawie wszyscy, nawet ci, którzy prawnie przynależą do Kościoła katolickiego. Prawnie, to znaczy: jestem ochrzczony, chodzę w niedzielę do kościoła, dzieci posyłam do I komunii itp. ale moja „wiara” jest „letnia”, jest na wszelki wypadek… Godzę się na złe wybory moich najbliższych nie mówiąc już o akceptowaniu zachowań członków środowiska, w którym żyję. Widzę, że większość chrześcijan (świeckich a także duchownych) nie żyje jak chrześcijanie, siejąc zgorszenie, pogłębiając proces zeświecczenia całych środowisk szczególnie w dużych ośrodkach miejskich. Obserwuję, że zaczyna się już, wśród nas Polaków, proces przechodzenia od religijności naturalnej do ateizmu.
Stąd myślę, że trzeba odkryć w Kościele na nowo Sobór Watykański II, aby przywrócić prymat prawdziwemu Bogu. Odkryć, tzn. zacząć autentycznie wprowadzać w życie dokumenty Soborowe. Jakie to dokumenty? To konstytucje: o Słowie Bożym, liturgii, dogmatycznej i duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym. Już 60 lat temu dokumentami tymi interesowała się, a później wcielała je w życie Carmen Hernandez Barrera, wraz z Kiko Arguello inicjatorka Drogi Neokatechumenalnej. Oni to razem z o.Mario Pezzi, na prośbę proboszczów w Hiszpanii a później we Włoszech głosili katechezy, po których powstawały autentyczne wspólnoty przy parafiach. Z tych wspólnot narodziła się Droga Neokatechumenalna. Ks.Alfred Cholewiński - jezuita w 1975 roku, wraz z grupą świeckich katechistów z Włoch, zainicjował tą drogę w Polsce. Jej rozwojowi poświęcił on potem całe swoje kapłańskie posługiwanie jako katechista wędrowny. Wszędzie tam, gdzie proboszczowie myślą o przyszłości Kościoła tam w parafiach trwają wspólnoty, których formacja to wieloletnia droga odkrywania na nowo sakramentu chrztu św. Oparta jest na „trójnogu” jakim jest Słowo Boże, Liturgia i Wspólnota zgodnie z dokumentami Soboru Watykańskiego II. Można powiedzieć, że jest owocem tegoż Soboru. Duch Soboru trwa już za zgodą miejscowych biskupów w wielu parafiach. Warto, by to wezwanie Ojca Św. Franciszka dotarło do wszystkich odpowiedzialnych za parafie proboszczów. Ja osobiście wraz małżonką od prawie 30 lat trwam w itinerarium formacji katolickiej ważnej dla społeczeństwa i czasów dzisiejszych *) jak określił Drogę Neeokatechumenalną Jan Paweł II. Tą formację katolicką kontynuuję w parafii Chrystusa Króla w Brzegu Dolnym. Ówczesny proboszcz, ks.prałat Jan Kwasik, pod wpływem Ducha Świętego, zaprosił katechistów do wygłoszenia szeregu katechez, z których narodziła się, trwająca nadal w parafii, wspólnota.
W tym miejscu chcę zainteresować wszystkich czytających te słowa, by poprzez dostępne środki masowego przekazu, mogli uczestniczyć w niecodziennym wydarzeniu w Kościele katolickim. W niedzielę 4 grudnia 2022, godz. 18.00 w Centrum Sportowym Uniwersytetu Francisco de Vitoria w Madrycie pod przewodnictwem Kardynała Carlosa Osoro Sierra Arcybiskupa Madrytu nastąpi otwarcie diecezjalnego etapu Procesu Kanonizacyjnego Sługi Bożej Carmen Hernandez Barrera – Inicjatorki Drogi Neokatechumenlnej wraz z Kiko Argüello. Carmen odeszła do Pana w Madrycie 19 lipca 2016 roku.
1. Bazylika Laterańska 2. Autor tekstu z małżonką przed Bazyliką Laterańską (2011)
Przeżywając święto rocznicy poświęcenia Bazyliki Laterańskiej przychodzą na myśl wspomnienia mojej pielgrzymki do Rzymu w roku 2011. Nawiedziliśmy podczas tej pielgrzymki z żoną m.in. także i tą świątynię, która jest uznawana za najważniejszą katolicką świątynię na świecie. Jest ona Matką i Głową kościołów całego Miasta i Świata.Stanowi piękną budowlę materialną- kościół. Z radością i weselem obchodzimy corocznie 9 listopada w Liturgii Kościoła rocznicę poświęcenia tej Bożej budowli.
Jej historia związana jest z uznaniem chrześcijaństwa jako pełnoprawnej religii. Wtedy cesarz Konstantyn podarował Lateran papieżowi. W chrześcijaństwie mianem Kościoła określa się także wspólnotę, którą tu na ziemi zapoczątkował Jezus Chrystus a każdy z nas ochrzczonych stanowi cząstkę tej wspólnoty. Można powiedzieć, że jesteśmy żywą i prawdziwą świątynią Boga. Bóg bowiem mieszka nie tylko „w świątyniach zbudowanych ręką ludzką”, ale przede wszystkim w duszy człowieka.
Kościół powszechny (katolicki) to Lud Boży składający się z duchownych i świeckich. Trwa on już ponad 2000 lat. Na przestrzeni tego czasu zachodziły w Kościele jako rzeczywistości bosko-ludzkiej różne procesy. W dzisiejszej rzeczywistości także. Dostrzegam tą rzeczywistość, u podstaw której znajduje się poważny kryzys wiary. Trwa on już na świecie kilkadziesiąt lat. Dostrzegalny był w Europie Zachodniej a obecnie nasila się w Polsce. Polega on na tym, że nie widzimy w naszych środowiskach na już co dzień znaków wiary, którymi są miłość w wymiarze Krzyża i jedność. Istnieje widoczny rozdźwięk między wiarą a życiem. Stąd Duch Święty w Kościele działa poprzez Sobory (ostatni Sobór Watykański II) oraz Synody.
Dzisiaj jest stawiane przed odpowiedzialnymi za Kościół pytanie: Czy Kościół jako wspólnota wymaga oczyszczenia? Ja i także wielu członków naszego Kościoła mogę powiedzieć – tak, wymaga oczyszczenia. Trzeba oczyszczać z tego wszystkiego co uderza w Jego jedność, świętość, powszechność i apostolskość. Gdy ktoś narusza każdą z tych sfer sprawia, że zaciemniany zostaje fakt, że Kościół jest Boży.Bardzo potrzebna jest zmiana mentalna wśród Ludu Bożego: duchownych i świeckich. Papież Franciszek nazywa tę zmianę wśród duchownych nawróceniem pastoralnym, o które tak często apeluje. Wszyscy musimy przezwyciężać klerykalizm, bo siedzi on głęboko nie tylko w nas wiernych świeckich, ale i w księżach.
Rzeczą konieczną jest też zmiana stosunku duchownych do świeckich. Myślę, że jako pasterze winni współpracować z wiernymi świeckimi. Trzeba świeckich umiejętnie włączać w życie i funkcjonowanie Kościoła, aby brali w nich aktywny udział. Jak to robić? Korzystać z przyjętych konstytucji Soboru Watykańskiego II i dokumentów wydanych na ich podstawie np. statutów itp. Stąd też wielka rola proboszczów w inicjowaniu różnych form wspólnej formacji duchowej. Uważam, że zasada „z wami jestem bratem a dla was prezbiterem” powinna być podstawową zasadą w Kościele. Te i wiele istotnych treści zawiera podstawowy dokument Soboru jakim jest Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium”. Podstawowe treści rozwinięte zostały w ramach interpretacji Kościoła jako ludu Bożego, Mistycznego Ciała Chrystusa i sakramentu (znaku) zbawienia. Wszystko zaś zintegrowano powracając do wczesnochrześcijańskiego rozumienia Kościoła jako komunii. Dostrzeżono ważną rolę katechezy i katechumenatu. Katechezy rozumianej szerzej niż tylko zdobywanie wiedzy i nauki na pamięć regułek katechizmowych.
Dzisiaj wielokrotnie słyszę, że w trakcie kończącego się etapu diecezjalnego synodu, mamy za sobą doświadczenie „ćwiczeń synodalnych” opartych na modlitwie, słowie Bożym i formule wzajemnego słuchania się ku rozeznawaniu tego, co jest z Bożego Ducha i co mówi On do Kościoła. Trzeba więc dostrzec zasadniczy kierunek ku odnowie Kościoła: czynić Kościół synodalnym, czyli zgodnie z soborową wizją bardziej wspólnotowym, otwartym i służebnym.
Widzę też coraz większe pragnienie rozwoju duchowego wśród świeckich, a wywołanego świadomością, że „tak dalej już nie można”. Ulegając dalej wpływom dzisiejszego świata doprowadzimy do zniszczenia tego, co w nas duchowe. W konsekwencji moja dusza, ludzka dusza nie znajdzie pokoju i szczęścia. Dlatego więc trzeba każdemu z nas czytających te słowa - wypływać na głębię.
Karol Józef Wojtyła urodził się w 1920 r. w Wadowicach. Wyświęcony na kapłana w Krakowie, kontynuował studia teologiczne w Rzymie. Po powrocie do kraju pełnił różne obowiązki duszpasterskie i akademickie. Mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej, w roku 1964 został jej arcybiskupem metropolitą. Uczestniczył w pracach Soboru Watykańskiego II. 16 października 1978 r. wybrany na papieża, przyjął imię Jana Pawła II. Jako gorliwy pasterz otaczał szczególną troską przede wszystkim rodziny, młodzież i ludzi chorych. Odbył liczne podróże apostolskie do najdalszych zakątków świata. Szczególnym owocem jego spuścizny duchowej są m.in. bogate magisterium, promulgacja Katechizmu Kościoła Katolickiego, Kodeksu Prawa Kanonicznego Kościoła łacińskiego i Kościołów wschodnich.
Zmarł w Rzymie 2 kwietnia 2005 r., w wigilię Święta Miłosierdzia Bożego (II Niedziela Wielkanocna).
Wielokrotnie miałem okazję uczestniczyć w spotkaniach z Ojcem św. Janem Pawłem II podczas Jego pielgrzymek: w roku 1995 w Skoczowie, w 1997 we Wrocławiu i w Paryżu oraz w 1999 w Gliwicach. Na szczególne i ciągle aktualne przesłanie zasługuje moje wspomnienie pielgrzymki do Skoczowa.
W dzień po kanonizacji Jana Sarkandra w Ołomuńcu (Czechy), Papież Jan Paweł II odwiedził Skoczów. Było to 22 maja 1995 roku. Wówczas mieszkałem z rodziną w Wodzisławiu Śl. oddalonym od Skoczowa o około 50 km. Wybraliśmy się razem z całą rodziną na spotkanie z Ojcem Świętym. Pamiętam, że z miejsca postoju autobusu na miejsce spotkania na wzgórze Kaplicówka w Skoczowie szliśmy pieszo około 5 km. Warunki dojścia były nieciekawe. Padał deszcz i było mnóstwo błota. Pokonaliśmy te trudności i z radością przeżywaliśmy spotkanie z tak zacnym gościem z Watykanu.
Wizyta była niezwykła. Pierwszą część skoczowskiego etapu pielgrzymki wypełniło ekumeniczne spotkanie ze wspólnotą ewangelicko-augsburską w kościele Świętej Trójcy. Następnie papież udał się na wzgórze Kaplicówka, gdzie u stóp postawionego tu w 1985 r. 22-metrowego, metalowego krzyża przewodniczył uroczystej mszy świętej, która zgromadziła blisko 300 tys. wiernych. Podczas sprawowanej tam Eucharystii, w obecności przybyłych tam prezydenta RP L.Wałęsy i premiera RP J.Oleksego, papież wygłosił Słowo. Mówił wówczas w 1995 roku: „... że Ojczyzna stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami społecznymi, gospodarczymi, także politycznymi. Trzeba je rozwiązywać mądrze i wytrwale. Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Ten ład jest fundamentem życia każdego człowieka i każdego społeczeństwa. Dlatego Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia!”
Wyjaśniał następnie, co to znaczy być człowiekiem sumienia. Oto kolejny fragment jego przemówienia:
,,Być człowiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło, w myśl słów św. Pawła: "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!" (Rz 12,21). Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków, ciągle na nowo się nawracać. Być człowiekiem sumienia, to znaczy angażować się w budowanie królestwa Bożego: królestwa prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju, w naszych rodzinach, w społecznościach, w których żyjemy, i w całej Ojczyźnie; to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne, nie zamykać oczu na biedy i potrzeby bliźnich, w duchu ewangelicznej solidarności: "Jeden drugiego brzemiona noście" (Ga 6,2). Pamiętam, że powiedziałem te słowa w Gdańsku podczas odwiedzin w 1987 r. na Zaspie. Czas próby polskich sumień trwa! Musicie być mocni w wierze! "
Dzisiaj, kiedy dowiadujemy się o licznych nadużyciach ludzi władzy i zmagamy się ciągle o kształt życia społecznego i państwowego, jakże aktualne są słowa naszego rodaka. Pamiętam rozbrzmiewające wypowiadane gromkim głosem jego słowa : „...pamiętajcie, iż zależy on (kształt życia społecznego- przyp. autora) przede wszystkim od tego, jaki będzie człowiek - jakie będzie jego sumienie.”