Przeskocz do treści

Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy…

Moment biologicznego zakończenia życia określamy śmiercią. Ale istnieje również stan określany tym samym słowem. Jest to śmierć ontologiczna (śmierć istnienia, śmierć bytu). Dlaczego boimy się śmierci. Jak uświadomić sobie, czym jest Życie Wieczne? Od czego ono zależy? Tekst poniższy jest moją próbą odpowiedzi na te pytania.

Listopad to czas szczególny w kalendarzu liturgicznym. Początek miesiąca to uroczystość Wszystkich Świętych. Kościół w tym dniu oddaje cześć tym wszystkim, którzy już weszli do chwały niebieskiej, a wiernym pielgrzymującym jeszcze na ziemi wskazuje drogę, która ma zaprowadzić ich do świętości. Przypomina również prawdę o naszej wspólnocie ze Świętymi otaczającymi nas opieką, którzy żyją życiem wiecznym. Utwierdza, że celem chrześcijanina jest osiągnięcie tego życia i to już tu na ziemi. Następnego dnia obchodzimy Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. W polskiej tradycji dzień ten jest nazywany Dniem Zadusznym. W tym czasie nasze myśli zwracają się ku zmarłym, którzy fizycznie zakończyli ziemskie pielgrzymowanie. Ten moment biologicznego zakończenia życia określamy śmiercią. Ale istnieje również stan określany tym samym słowem. Jest to śmierć ontologiczna (śmierć istnienia, śmierć bytu).

Na co dzień boję się każdej śmierci. Nie chcę cierpieć, nie chcę umierać. Chcę istnieć. Czynię więc wszystko, by zyskać szacunek innych, by odnosili się do mnie z respektem i by mnie kochali. Szukam szczęścia. Jestem gotów sprzedać duszę diabłu, byleby tylko zapewnić sobie istnienie. Szukam życia wszędzie: w pieniądzach, sławie, rozrywkach, alkoholu, w seksie, narkotykach itd. Kocham tylko do pewnego momentu, do granicy, której przekroczenie grozi mojemu „ja” czyli do momentu, w którym ten drugi zacznie mnie niszczyć. Najlepiej to widać w relacjach małżeńskich. Dlatego wiele małżeństw znajduje się dzisiaj w rozkładzie. W człowieku istnieje pragnienie czynienia dobra ale w obronie swojego istnienia wybiera zło, grzeszy. Popełniając grzech doświadcza śmierci. Samo więc stawianie wymagań człowiekowi, moralizowanie, mówienie, że ludzie muszę się kochać, nie zmieni go i jest stratą czasu. Lekarstwem jest dotarcie do źródła skąd wypływają złe uczynki czyli do serca człowieka i zniszczenie granic strachu przed śmiercią, które trzymają go w niewoli. Wtedy dopiero zobaczy się nowego człowieka zdolnego kochać swojego nieprzyjaciela, człowieka nadstawiającego drugi policzek do bicia, oddającego swój garnitur gdy zabiorą mu płaszcz itd.

Kiedy to się stanie? Kiedy usłyszę i przyjmę Dobrą Nowinę! Jaka jest ta nowina? Brzmi ona: Jezus Chrystus zniszczył te granice (więzy) śmierci i grzechu, które trzymają nas w niewoli. Zwyciężył pana śmierci czyli szatana, abyśmy mogli przekroczyć tą granicę, która nas oddziela od drugiego człowieka i byśmy mogli go kochać. Śmierć została zwyciężona w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Śmierci nie ma!

Gdzie tą nowinę słyszymy? W Kościele, we wspólnocie wiernych. Bo Jezus ciągle przychodzi w Słowie Bożym, w Eucharystii, w osobie biskupa, prezbitera. Przychodzi do każdego z nas i słowami Ewangelii woła, że „każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” [J11, 26]. Zatem potrzebna jest wiara. Wiara, o którą prosili moi rodzice przynosząc mnie jako dziecko do wspólnoty Kościoła katolickiego. Na pytanie prezbitera udzielającego chrztu: co daje ci wiara? - w moim imieniu, w obecności świadków, rodzice i chrzestni odpowiedzieli, że wiara daje mi Życie Wieczne. Tym samym zobowiązali się wiarę dziecka umacniać życiem chrześcijańskim w rodzinie, w szkole, w Kościele... Życie Wieczne to dla mnie stan, w którym śmierć nie istnieje. Przez wiarę mogę stan ten posiąść już tu podczas życia ziemskiego. Czy mam jako dzisiejszy rodzic pełną tego świadomość?

Dzisiaj w ojczyźnie, gdzie przodkowie nasi w roku 966 przyjęli chrzest, wyczuwa się wielki kryzys wiary wśród rodaków. Z niego wynika kryzys rodziny objawiający się unikaniem przez młodych ludzi sakramentu małżeństwa i życiem w związkach niesakramentalnych, wzrostem ilości rozwodów małżonków katolickich, wchodzeniem ich w kolejne związki, zgodą katolickich rodziców na wypisywanie się ich dzieci z lekcji religii oraz rozpoczynanie przez młodzież nieodpowiedzialnego współżycia seksualnego często za zgodą ich katolickich rodziców. Ogromnym problemem jest także antykoncepcja, aborcja i szukanie później rozwiązania bezpłodności w metodzie in vitro. Czy moje zobojętnienie na to, co się dzieje w ojczyźnie względem wiary nie przyczynia się do pogłębiania obu kryzysów?

Każdą złą sytuację można odwrócić wybierając dobro. Nie bójmy się zatem i nie wstydźmy się właściwych dla chrześcijanina postaw. Nie umierajmy ze strachu, że jestem chrześcijaninem. Jezus Chrystus poucza, że „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”[Łk 20,38]. Wielokrotnie woła na kartach Ewangelii „Nie lękajcie się!”, „Odwagi!”. Wołał także głosem świętego Jana Pawła II „Nie lękajcie się otworzyć drzwi Chrystusowi!”. Pamiętajmy o tych słowach naszego Mistrza z Nazaretu!

Zbigniew Stachurski

Zawartość jest dostępna tylko dla zarejestrowanych osób. Jeżeli jesteś zarejestrowany/a, prosimy o zalogowanie się. Nowi użytkownicy mogą się zarejestrować poniżej.

Existing Users Log In
   
New User Registration
*Pole wymagane