Przeskocz do treści

W dniu 26 maja, mężczyźni pielgrzymowali do Piekar Śl. do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.

Troska o należyte przeżywanie niedzieli była najważniejszą kwestią, na którą zwrócił uwagę w słowie powitania abp katowicki Wiktor Skworc.
Mszy świętej dla piekarskich pielgrzymów przewodniczył nuncjusz apostolski w Polsce abp Salvatore Pennacchio, a homilię wygłosił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. Poniżej tekst homilii arcybiskupa Marka Jędraszewskiego na pielgrzymce mężczyzn do Matki Boskiej Piekarskiej.


<<Piekary Śląskie, 26 maja 2019 roku

Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie Metropolito Katowicki,Ekscelencje, Najdostojniejsi Księża Arcybiskupi i Biskupi,Drodzy Bracia w Chrystusowym Kapłaństwie,Wielebne Siostry zakonne,Czcigodne Osoby życia konsekrowanego,Drodzy Pielgrzymi, Uczestnicy Pielgrzymki Mężczyzn i Młodzieńców do Matki Bożej Piekarskiej,Wszyscy Drodzy memu sercu Siostry i Bracia,

1. Maryja, Matka Jezusa

Chrystus doskonale wiedział, że tuż za drzwiami Wieczernika czai się zło, kłamstwo, zdrada i przemoc. Od Wieczernika do pałacu Kajfasza było przecież nie aż tak daleko. Przed chwilą Judasz opuścił grono Apostołów i wszedł w ciemności nocy (por. J 13,30). A Jezus, wiedząc, że jest to pożegnanie z najbliższymi, zaczął mówić o miłości. O Bogu, który jest miłością (por. 1 J 4,8b), przezwyciężającą wszelki grzech i niewierność. I o człowieku, który jest powołany do uczestnictwa w tej Bożej miłości.

Podstawowym warunkiem tego uczestnictwa jest słuchanie słowa Bożego i jego zachowywanie (por. Łk 11,28). „Kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” powiedział Pan Jezus, jeszcze u początków swej publicznej działalności na palestyńskiej ziemi (Mk 3,35). Łatwo nam sobie wyobrazić, że kiedy wypowiadał słowo „matka”, myślał o Maryi i że wtedy uczniowie wyczuli w Jego głosie szczególne ciepło i wzruszenie. Przecież jako nazaretańska dziewczyna przyjęła Go do swego dziewiczego łona, otwierając się na przedziwne działanie Ducha Świętego. Jej zawdzięczał swe człowiecze życie. Dzięki Niej stał się podobny do nas, ludzi, we wszystkim - oprócz grzechu (por. Hbr 4,15). A przede wszystkim Jego, Jednorodzonego Syna Bożego, obdarzyła najpiękniejszą, najbardziej szlachetną, serdeczną miłością, która była przeniknięta najwyższą tkliwością. Maryja… Matka…

Drodzy Pielgrzymi!

Dziś przybywamy do Piekar Śląskich właśnie do Niej. Wpatrujemy się w Jej święte oblicze. Jej dłoń wskazuje na Syna, który przyszedł na świat nie po to, aby go potępić, lecz aby go zbawić (por. J 12,47b). Na cudownym piekarskim obrazie także Pan Jezus wskazuje na swą Dziewiczą Matkę, jakby tym gestem chciał wyrazić całą swoją wdzięczność za to, że zechciała Go do Siebie przyjąć, mówiąc do anioła Gabriela: „Niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,35). Wdzięczność za to, że urodziła Go w trudnych warunkach betlejemskiej groty. Że Go nam wszystkim dała. Owej cudownej nocy, gdy „nadeszła pełnia czasu” (por. Ga 4,4), to właśnie dzięki Niej aniołowie mogli śpiewać: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,24).

2. Nauczycielka miłości

Od chwili Zwiastowania, dzięki "Fiat" Maryi, Chrystus, Boży Syn, stał się Bratem każdego i każdej z nas. Wziął na siebie cały nasz człowieczy los - z jego trudami istnienia, dorastania, przemijania, podatności na zranienie, z jego bólem i cierpieniem. To dzięki Niej - Maryi. To dzięki Niej Bóg jest tak bliski nam - niemal na wyciągnięcie ręki. Po latach, w swoim Pierwszym Liście św. Jan Apostoł tak oto wyrazi tę prawdę: „Co było od początku, cośmy usłyszeli o słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - [to wam oznajmiamy]” (1 J 1,1).

Równocześnie uczymy się od Niej, jak kochać Chrystusa. Nasza miłość do Niego nie ma nic z czułostkowości i nie buduje się z samych tylko wzruszeń. Jest - powinna być - na wskroś przeniknięta Bożą mądrością. Sam Chrystus bardzo jasno ukazał warunki tej miłości, mówiąc do Apostołów w Wieczerniku: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę. (…) Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich” (J 14,23a. 24). Przestrzeganie nauki Chrystusa sprawia, że stajemy się uczestnikami życia Trójcy Świętej: „Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14,23b). Maryja niejako nawiązuje do tych właśnie słów swego Syna, mówiąc do uczniów w Kanie Galilejskiej w krótkim, bardzo po męsku brzmiącym poleceniu: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam [mój Syn] powie” (J 2,5b). Jego słowo jest przecież jasne - trzeba tylko chcieć je usłyszeć. Jego słowo jest prawdziwe - bo On jest Prawdą (por. J 14,6). Jego słowo wzywa do czynu - więc wprowadzajcie w czyn przykazania miłości. „Zróbcie wszystko!” - znaczy: wszystko bez wyjątku, nie wybierając z Ewangelii tylko tych słów, które akurat nam odpowiadają, a odrzucając to, co wymagałoby od nas trudu nawrócenia, porzucenia zła, odejścia od błędnych przyzwyczajeń i upodobań. Tylko wtedy, gdy przyjmujemy Chrystusa jako jedną i niepodzielną Prawdę, możemy doświadczyć, że Jego Ewangelia niesie z sobą prawdziwe, dogłębne wyzwolenie: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31b-32).

3. Matka Kościół

Mocy tej wyzwalającej prawdy doznajemy szczególnie wtedy, gdy od Chrystusa uczymy się miłości do Kościoła. Kościół bowiem był, jest i będzie Jego Oblubienicą. Jak pisze św. Paweł w Liście do Efezjan, „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5,25b-27). Ponieważ Chrystus na krzyżu przelał za Kościół swoją krew, Kościół jest święty. Tę właśnie prawdę wyznajemy podczas każdego Credo, mówiąc: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”.

Dla Chrystusa Kościół jest Oblubienicą, natomiast dla nas - Matką. Mater Ecclesia - Matka Kościół. Święta Matka Kościół. Jest Matką naszą, ponieważ w chwili chrztu świętego zrodził nas do życia wiecznego. To on dał nam łaskę wiary. To on uczy nas wzrastania w miłości do Boga i do bliźniego. To on umacnia w nas nadzieję znalezienia się ostatecznie i na wieczność całą w niebiańskim Jeruzalem. To wszystko sprawia, że o Kościele winniśmy myśleć ze czcią - właśnie tak jak o Matce, mimo że jest on złożony także z ludzi grzesznych.

Drodzy Bracia i Siostry!

Dziś znajdujemy się sytuacji, kiedy w przestrzeni medialnej i społecznej wiele się mówi o grzechach wiernych Kościoła. Zważywszy na pewne obiektywne fakty, wszyscy czujemy się zawstydzeni i upokorzeni z powodu postępowania tych osób duchownych, które sprzeniewierzyły się swemu kapłańskiemu lub zakonnemu powołaniu. Jednakże mówienie, że cały Kościół jest zły, jest po prostu nieprawdą, a przez to wielką krzywdą wyrządzaną ogromnej większości wspaniałych i gorliwych kapłanów. Ojciec Święty emeryt Benedykt XVI pisze nawet, że takie kłamliwe uogólnianie jest dziełem złego ducha. Przecież, obiektywnie i bezstronnie rzecz biorąc, w Kościele dzieje się bardzo wiele dobra. Jest tak przede wszystkim dlatego, że „Kościół Boży (…) także dzisiaj jest właśnie narzędziem, za pomocą którego Bóg nas zbawia. Bardzo ważne jest przeciwstawianie kłamstwom i półprawdom diabła pełnej prawdy: Tak, w Kościele jest grzech i zło. Ale także dzisiaj jest święty Kościół, który jest niezniszczalny. Także dzisiaj jest wielu ludzi, którzy pokornie wierzą, cierpią i kochają, w których ukazuje się nam prawdziwy Bóg, kochający Bóg. Bóg ma także dzisiaj swoich świadków (martyres) na świecie. Musimy tylko być czujni, by ich zobaczyć i usłyszeć”.

Homilia arcybiskupa Marka Jędraszewskiego na pielgrzymce mężczyzn do Matki Boskiej Piekarskiej.

W tym kontekście Benedykt XVI daje nam świadectwo o sobie samym: „Mieszkam w domu [na terenie Watykanu], w małej wspólnocie ludzi, którzy odkrywają takich świadków Boga żywego w codziennym życiu i radośnie wskazują na to również mnie. Widzieć i odnaleźć żywy Kościół jest cudownym zadaniem, które wzmacnia nas samych i pozwala nam ciągle na nowo weselić się wiarą”.

Drodzy Pielgrzymi do Matki Boskiej Piekarskiej!

Właśnie tutaj, u Jej stóp, uczymy się miłości do Kościoła naszej Matki. Tutaj przypominamy sobie tak dawną, a równocześnie tak aktualną prawdę: „O matce nigdy źle”. Natomiast o jej dzieciach, gdy trzeba, trudną i bolesną prawdę należy odsłaniać. Czynimy to tylko i wyłącznie po to, aby dzieci, które ją, świętą Matkę Kościół, tak boleśnie swą niewiernością dotknęły, mogły przejrzeć, nawrócić się, na ile się da wynagrodzić za wyrządzone krzywdy, odpokutować... Tutaj też, w Piekarach, postanówmy sobie, aby brać przykład z papieża Benedykta XVI i umieć cieszyć się i radować z każdego dobra, które dzieje się w Kościele. By umieć cieszyć się również z tej wspaniałej Pielgrzymki i dziękować Matce Bożej za to, że nas tu dzisiaj do siebie zaprosiła, tu zgromadziła i za swoją przyczyną pozwoliła wielbić Boga.

4. Dzień Matki

Wpatrując się w obraz Matki Boskiej Piekarskiej i rozważając gest Pana Jezusa, który swą rączką wskazuje na Maryję, uczymy się od Niego miłości do naszych matek. Dzisiaj przecież Dzień Matki. Każdy z nas tutaj obecnych jest dzieckiem swojej matki. „Matka jest tylko jedna” - słyszymy niekiedy. To głęboka, choć, z drugiej strony, tak oczywista prawda. „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27b). Te słowa nieznanej nam z imienia kobiety z Ewangelii św. Łukasza, skierowane do Pana Jezusa, odnoszą się także do naszych kochanych Mam. Matka: nosiła nas z trudem, karmiła z macierzyńska tkliwością, cieszyła się z każdego kolejnego samodzielnego kroku, z dumą patrzyła na każdy nasz sukces, pocieszała w chwilach niepowodzeń, cicho płakała, gdy spotkało nas jakieś nieszczęście, brała do ręki różaniec, kiedy chciała uchronić nas przed złem. Dzisiaj z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością myślimy o nich - naszych matkach, niezależnie od tego, czy żyją one jeszcze i po powrocie do naszych domów będziemy mogli wręczyć im bukiet kwiatów, czy też przeszły już one z tego świata do domu Ojca i w akcie szczególnej podzięki tutaj, przed Cudownym Obrazem Piekarskiej Pani, złożymy im dar modlitwy serdecznej, prosząc Boga o wieczne dla nich odpoczywanie…

Drodzy mężowie, uczestnicy dzisiejszej pielgrzymki do Matki Boskiej Piekarskiej!

Prawda o miłości do naszych matek odnosi się także do waszych żon, które są matkami waszych dzieci. Waszym świętym obowiązkiem jako ojców jest uczenie waszych dzieci tego, by umiały kochać, szanować i czcić swoje matki - tak, jak to jest zapisane w IV przykazaniu Dekalogu: „Czcij ojca swego i matkę swoją!”. Należę do pokolenia, które przy każdym przywitaniu i pożegnaniu z mamą całowało ją w rękę. Pamiętam mego ojca, który mnie kiedyś upomniał, gdy z powodu jakiegoś irracjonalnego wstydu wobec innych poprzestałem tylko na uściśnięciu jej dłoni. „Matkę zawsze całuje się w rękę” - powiedział dobitnie. I tak też już od tej pory zawsze czyniłem. 

Drodzy mężczyźni i młodzieńcy! Pozwólcie, że zwrócę się do was z gorącym apelem: często rozważajcie słowo, które skierował do nas Pan Bóg w IV przykazaniu, mówiąc: „Czcij matkę swoją!”. Właśnie tak, a nie inaczej: „Czcij!”.

5. Matka Ojczyzna

W słowo „Czcij!” z IV przykazania Dekalogu wpisana jest także miłość do Ojczyzny. Ona również jest naszą matką. Jak bardzo niełatwa jest ta nasza miłość do niej, ale i jak bardzo konieczna, świadczą trzy kolejne powstania śląskie. W tym roku przypada setna rocznica pierwszego z nich. Powszechnie śpiewano wtedy Rotę Śląską, nawiązująca do słynnej Roty Marii Konopnickiej: „Ojczyzno święta, kraju nasz!/ Z Tobą nam żyć, umierać!/ Niezłomnie stoi śląska straż,/ Polsko, Twa wierna czeladź./ Zabrzmi i dla nas złoty róg,/ tak nam dopomóż Bóg!”.

Jakże więc dzisiaj nie przypomnieć owej szczególnej wymiany słów, do jakiej doszło dnia 20 czerwca 1922 roku na rynku w Katowicach, gdy już po ostatecznym zatwierdzeniu polskich granic do stolicy Górnego Śląska wkraczała polska armia. Wojciech Korfanty mówił wtedy niezwykle podniosłym tonem: „Przybyłaś do nas, Polsko! Z sercem, przepełnionym czcią nabożną, witamy Cię, Matko-Ojczyzno! W tej wielkiej chwili dziejowej, my najmłodsze Twoje dzieci, ślubujemy Ci wierność, miłość i posłuszeństwo bez granic, a za to przyjmij nas jako oddane Ci sercem i duszą dzieci Twoje, które Twoje zjawienie się na ziemi naszej gorzkimi łzami wypłakały i potokami krwi okupiły. Polsko! Bądź nam matką troskliwą - ostatnie wbijasz pale granic Twoich. Tu na Zachodzie stoi żywy mur z piersi mężów, w boju zahartowanych, gotowych zawsze do Twojej obrony”. Na to odpowiedział mu stojący na czele polskich wojsk gen. Stanisław Szeptycki: „Panie Pośle! (…) Należy ustalić fakty. Gdyby ze sprawozdań o dzisiejszych uroczystościach świat sądził, że dzisiejszy zwycięski marsz żołnierza polskiego na Ziemię Górnośląską jest zasługą wojska, to muszę stwierdzić, że przyczyną naszej tu obecności jest przede wszystkim dzielny lud górnośląski, prowadzony w pierwszym rzędzie przez duchowieństwo. Duchowieństwo to rozbudziło w ludzie śląskim nastrój wysokiej wiary w zwycięstwo prawdy i sprawiedliwości. Wiara wymaga męczenników. Tych na Górnym Śląsku nigdy nie brakło. Więc symbolicznie wręczam rzucone mi kwiaty Tobie, panie pośle, czcząc w ten sposób pamięć wielkich poległych bohaterów górnośląskiego ludu”.

Zakończenie

Drodzy Pielgrzymi!

Raz jeszcze kierujemy nasz wzrok w stronę Cudownego Obrazu Piekarskiej Pani. Matka wskazuje swą dłonią na Syna. Syn ma swą rączkę skierowaną ku Matce. Ona dała nam Zbawiciela świata. On, umierając na krzyżu, obdarzył nas swą Matką. Dostrzegamy w tym przepiękny przejaw Bożej miłości, która najpierw objęła Maryję i uczyniła Ją Pośredniczką łask wszelkich. Widzimy w tym także tkliwość miłości Boga, który pragnie nas objąć swą mocą i wewnętrznie przemienić. Który pragnie nadać najbardziej szlachetny kształt naszej miłości do Niego, naszego Stwórcy, Odkupiciela i Pocieszyciela, jak również naszej miłości do Kościoła, do naszych matek, do Ojczyzny. Boża miłość stoi u progu naszych serc i do nich kołacze. Czy się na nią otworzymy? W tym tak ważnym dla naszego życia momencie, z głębi naszych serc spragnionych autentycznej miłości, wołamy: Matko Syna Bożego, Matko nasza, Matko pięknej miłości - módl się za nami!

Amen. >>

Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli. [Hbr 2,14-15]

Przeżywaliśmy niedawno Wielką Noc. W liturgii nazywamy ten czas Paschą. Jakie znaczenie ma dla mnie Pascha – przejście naszego Pana Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia? Po co Jezus zmartwychwstał? Są to pytania, które sobie zawsze powinienem stawiać, a szczególnie w dniach trwania Okresu Wielkanocnego.

Nie zawsze zdaję sobie sprawę, że powodem zaistnienia w historii zbawienia wydarzeń zapoczątkowujących Nowy Testament jestem ja sam - człowiek. Przypominają mi o tym opisy stworzenia świata, w nich opis stworzenia człowieka w Księdze Rodzaju. To człowiek żyjący w biblijnym raju ulega Szatanowi (Wężowi). Pierwszy raz okazał nieposłuszeństwo Stwórcy, czyli zgrzeszył. I od tego moment natura ludzka została skażona. Człowiek, czyli także i ja, staje się niewolnikiem Złego - diabła. Lękam się śmierci i nie tylko tej śmierci fizjologicznej. Boję się umierać ontologicznie i na każde zagrożenie (nawet słowne) ze strony bliźniego bronię się.  Broniąc się grzeszę. Doświadczam tego, iż nie potrafię kochać drugiego do końca ale tylko do pewnego momentu. Boję się ciągłego "umierania" dla drugiego. Św. Paweł w liście do Rzymian powie: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę”. Człowiek jest w niewoli diabła i ciągle z tego powodu cierpi. I kto ponosi za to winę? Nikt. Taka jest natura człowieka po grzechu pierworodnym. Mówienie i nawoływanie: poświęcajcie się, kochajcie się, bądźcie dla siebie dobrzy - nic nie daje. Są to tylko wezwania moralne. Sam o własnych siłach nie jestem w stanie jako człowiek tych wezwań wypełnić.

Bóg znając sytuację człowieka, nie chce, by on cierpiał, by był zniewolony złem. Dlatego, jak to już na początku po grzechu Adama zapowiedział, posłał na ziemię swego Syna, Jezusa Chrystusa, by On poprzez swoją mękę, śmierć krzyżową i zmartwychwstanie przełamał ten krąg śmierci i grzechu trzymający nas w niewoli. Jezus dokonał tego za mnie, za człowieka, zupełnie bezinteresownie, gratis. Zwyciężył szatana, abym mógł przekroczyć barierę oddzielającą mnie od drugiego człowieka i abym mógł drugiego kochać. Abym ja i inni mogli kochać nawet swoich nieprzyjaciół. Postawił jedyny warunek: abym w to wydarzenie uwierzył. Świadoma, żywa wiara w to jedyne w dziejach ludzkości wydarzenie otwiera mnie na Ducha Świętego, którego daje mi Zmartwychwstały. Duch Święty mnie uzdolni do prawdziwej miłości w wymiarze krzyża.

Dlatego więc corocznie przygotowuję się w okresie Wielkiego Postu do świętowania i później świętuję pamiątkę wydarzeń Wielkiego Tygodnia aby umocnić się na drodze wiary, którą rozpocząłem przyjmując sakrament chrztu świętego. Ze szczególną pomocą przychodziło mi w okresie samego Triduum Paschalnego Słowo Boże, a także wspaniała liturgia. Liturgia bogatsza od tej na co dzień, pełna znaków, które były objaśniane mi w komentarzach przez wyznaczone osoby. Liturgia sprawowana we wspólnocie, którą jest parafia. W sposób szczególny przeżywałem Liturgię Wielkiej Soboty, która rozpoczęła się późnym wieczorem a zakończyła się procesją przy bijących dzwonach kościelnych oznajmiających światu Zmartwychwstanie Syna Bożego.

I tak będzie się działo do powtórnego przyjścia Jezusa przy końcu czasów. Bóg dał mi więc i w tym roku szansę, bym się nawrócił - przeszedł ze śmierci do życia i żył nie lękając się różnych trudnych sytuacji w moim życiu określanych mianem krzyża. Bym żył nadzieją, że mogę już tu na ziemi osiągnąć życie, w którym bez lęku będę potrafił okazywać miłość nawet swoim wrogom. Czy skorzystałem z tej okazji?

Trwa jeszcze Okres Wielkanocny (w tym roku do  9 czerwca 2019) - jest to czas radości ze Zmartwychwstania Syna Bożego Jezusa Chrystusa, który dał mi kolejną szansę mojej szczególnej przemiany. To czas radosny dla każdego, kto szczerze przeżył Paschę (przejście ze śmierci do życia). Ci, co jeszcze tego nie doświadczyli, mogą tego doświadczyć w sakramencie pojednania, do którego wezwany jest każdy ochrzczony - szczególnie w Okresie Wielkanocnym.

Dlatego warto przekazywać wciąż tą radosną Dobrą Nowinę, by wszyscy uwierzyli, że Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja! Chrystus żyje!                                                                     Z